Wśród licznych atrakcji semantycznych i pragmatycznych czekających na tłumacza w czasie przekładu czołowe miejsca zajmują bez wątpienia regionalizmy, wyrazy należące do slangu, niektóre zdrobnienia i zgrubienia (w tym mowa dziecięca) oraz bardzo specjalistyczne słownictwo.
Jednak pierwsze miejsce zdaje się należeć do idiomów, po polsku określanych najczęściej jako „zwroty i wyrażenia nieprzetłumaczalne”. Nazwanie ich w ten sposób jest nie do końca uzasadnione. Z jednej strony bowiem istnieją sposoby na przełożenie na obcy język niektórych idiomów poprzez zastosowanie określonych technik (w skrajnych przypadkach jest to opisowe wyjaśnienie idiomu lub komentarz w przypisie). Z drugiej strony jednak nigdy nie da się oddać w innym języku idiomu zachowując absolutnie całe zabarwienie funkcjonalne i emocjonalne, jakie ze sobą niesie.
(Nie)przekładalność tych zwrotów i wyrażeń można zaobserwować na przykładach zawierających nazwy zwierząt. Dziś bierzemy na warsztat kilka idiomów francuskich. O ile polskie dziecko rozpoczynające edukację pisze jak kura pazurem, o tyle francuskie robi to jak kot (écrit comme un chat). Mruczek okazuje się przydatny także wtedy, gdy nie chcemy udzielić odpowiedzi na jakieś pytanie i „powierzamy” mu swój język (donner sa langue au chat). Jeśli u nas coś pasuje jak pięść do nosa, nad Sekwaną – jak fartuch do krowy (va comme un tablier à une vache). O ile w Polsce można kogoś zrobić w konia, o tyle we Francji podobna sytuacja nie obejdzie się już bez zaangażowania indyka (être le dindon de la farce). Jeśli w ogóle nie stawimy się na umówione spotkanie, możemy komuś poser un lapin, czyli podłożyć… króliczka – Polak, sugerując się rodzimym idiomem używanym w podobnej sytuacji, pomyślałby tu raczej o podkładaniu innego zwierzaka (nieco mniej mięciutkiego i puchatego). A jeśli już mowa o uszatych – w Polsce o zapominalskich mówi się, że mają kurzą pamięć; we Francji cała wina spada na… zające (avoir une mémoire de lièvre). Gdy natomiast Francuz między dwoma kęsami bagietki nagle zmienia temat, to po prostu skacze z koguta na osła (saute du coq à l’âne).
Bogactwo języków naturalnych sprawia, że takie „nieprzetłumaczalne”, zwroty zrozumiałe są w pełni tylko przez rodzimych użytkowników języka, przy czym nie są one wyłącznie domeną literatury, ale przydają się także w codziennej komunikacji.
Wróćmy jednak do przekładu – jeśli w tłumaczonym tekście pojawia się jeden idiom, do tego stosunkowo łatwo poddający się tłumaczeniu, zadanie nie jest aż tak trudne. Jeśli zaś autor oryginału nasycił go idiomami, dodał do nich całą serię skojarzeń, gier słów i jeszcze doprawił ironią, to niestety tłumacz ma twardy orzech do zgryzienia. Albo, jakby to powiedzieli Francuzi, cela lui donne du fil à retordre.
Niektóre idiomy pochodzą z: „Idiomy języka francuskiego”, Buchmann, Warszawa 2002
Marta Karnasiewicz