„O, mógłże sęp chlań wyjść furtką bździn.”St. Barańczak, „Pegaz zdębiał”, Londyn 1995 „O, mógłże sęp chlań wyjść furtką bździn.”St. Barańczak, „Pegaz zdębiał”, Londyn 1995

Wśród polskich teoretyków przekładu najbardziej, obok Edwarda Balcerzana, cenię Stanisława Barańczaka.

Barańczaka nie trzeba przedstawiać, bo, gdyby już się uprzeć, nie starczyłoby miejsca na wymienienie wszystkich jego cnót. Osoba wszechstronna: i znakomity poeta, i inteligentny krytyk, i utalentowany tłumacz. Znany pod pseudonimami: Barbara Stawiczak, Szczęsny Dzierżankiewicz, Feliks Trzymałko. Debiut Barańczaka przypada na rok 1965.

Autor wybitnych przekładów poetów amerykańskich to nie tylko znawca literatury nowoczesnej, ale i baroku. W jego dorobku znajdziemy „Antologię angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia”. Barańczak tłumaczył Elisabeth Bishop, Emily Dickinson, Wystana Hugha Audena, Seamusa Heaneya, Thomasa Stearnsa Eliota, Roberta Frosta, Paula Celana i wielu innych, co świadczy o jego wszechstronności i wybitnym talencie.

Na szczególną uwagę zasługuje interesujący dla każdego literaturoznawcy tom „Ocalone w tłumaczeniu”.
To fundamentalne dzieło Barańczaka jest zbiorem szkiców o warsztacie tłumacza poezji zawierającym bezcenną antologię przekładów z uwzględnieniem problemów translatologicznych. Na dzieło składa się pięć części:

  • „Mały, lecz maksymalistyczny manifest translatologiczny”,
  • zbiór esejów dotyczących wybranych przekładów z języków obcych na język polski,
  • szkice o tłumaczeniach na języki obce,
  • o przekładaniu Shakespeare’a,
  • czterdzieści wierszy łamigłówek – z objaśnieniami dla tłumaczy.

Niezbędna pozycja dla tłumaczy, studentów filologii, a także miłośników poezji. Skoro już o tłumaczeniach dzieł Shakespeare’a mowa… Barańczak przełożył z powodzeniem wiele utworów angielskiego poety, między innymi często wznawiane: „Hamleta”, „Makbeta”, „Romea i Julię”, a także „Burzę”, „Poskromienie złośnicy”, czy „Króla Leara” i „Sen nocy letniej”. Może dziwić język przekładu – nie ma tu miejsca na archaizmy, patos; pojawiają się natomiast wulgaryzmy i potoczne słownictwo, co jednych razi, innych – zachwyca. Autor „Ocalonego w tłumaczeniu” rozumie, że przekład to przełożenie nie tylko garści słów, ale jednej kultury – na drugą.

Podobno tłumacz niejednokrotnie prosił o tak zwane rybki filologiczne, czyli dosłowne tłumaczenia z języków, których nie znał. Później takim surowym przekładom nadawał polotu, zmieniał je w arcydzieła literatury. Przed Barańczakiem nie ma zadań niemożliwych. Takiej postawy życzę każdemu tłumaczowi.

MJ

Pomożemy w tłumaczeniu.Zadzwoń