Różnorodność i plastyczność języka polskiego jest niesamowita. Zdarza się, że każdy region Polski ma swoje własne nazewnictwo stosowane na określenie tego samego przedmiotu, bardzo często niezrozumiałe dla osoby z przeciwległego krańca kraju. Najzabawniej jest, gdy regionalizmy leksykalne „spotykają się” w jednym miejscu. Przykładem może być Kraków, dokąd przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Czy wiecie, czym jest piszinger? Pierwszy raz tę nazwę usłyszałam właśnie tutaj, w grodzie Kraka. W moich rodzinnych stronach piszinger określa się zwyczajnie jako andrut, czyli kilka warstw ciasta opłatkowego przełożonego masą. W Krakowie nie używa się także temperówki, lecz zastrugaczki, a w tłusty czwartek je się chrust, a nie faworki. Należy także pamiętać, że w stolicy Małopolski wychodzi się na pole, a nie na dwór. Jak uzasadniają taki stan rzeczy krakowianie? Otóż twierdzą, że ich dziadowie wychodzili na pole z dworu, co ma świadczyć o ich szlacheckich korzeniach. 🙂 Charakterystyczne dla krakowian jest także dodawanie do czasowników końcówek –że oraz –żeż, po których poznamy rodowitego mieszkańca wawelskiego grodu. Jeśli chcielibyście się zapoznać również z innymi małopolskimi regionalizmami, odsyłam do strony: http://pl.wiktionary.org/wiki/Indeks:Polski_-_Regionalizmy_krakowskie