Naszedł czas na kolejną porcję zdjęć z kolorowej Hiszpanii. Czego tym razem możemy spodziewać się po rozgrzanej słońcem Maladze? Zapraszamy do zwiedzania!
Kolejne widoki z góry. Malaga z tej perspektywy też da się lubić.
Szczególnie miłe dla oka są kafejki, gdzie przy filiżance aromatycznej kawy przycupnęli turyści.
W Maladze można się również natknąć na gwiazdy. Co roku odbywa się tam festiwal kina. Czy wiecie, że pochodzi stąd chociażby Antonio Banderas?
Po długim spacerze dobrze jest coś przekąsić. Dziś malagijskie tapas. Jest to niezła mieszanka. Owoce morza, ryby, sushi, rosyjska sałatka. Koniecznie spróbujcie Pipirrany.
A później… parostatkiem w piękny rejs.
Na pożegnanie można np. pomachać turystom wdrapującym się na mury Gibralfaro.
A może by tak wycieczka na Gibraltar? To tylko trzygodzinna podróż na południe.
Jeśli w podręcznikach pojawia się nazwa „Gibraltar” to nierozłącznie towarzyszy jej ta oto skała – „The Rock of Gibraltar”. Ma wprawdzie tylko 426 m, ale przy odrobinie szczęścia i dobrej pogodzie widać z niej wybrzeże Afryki.
Zainteresowanie wzbudzają też jej mieszkańcy. Małpki są sprytne i lubią zapolować na ładnie wyglądające przedmioty, szczególnie jeśli smakowicie pachną.
Jeśli zmęczymy się zwiedzaniem i pstrykaniem zdjęć, zawsze można się zdrzemnąć. Z takim widokiem…
Udany urlop pozostaje zakończyć zakupem pamiątek i kolejnym magnesem do kolekcji. Do wyboru, do koloru!
Ostatni zachód słońca… bueno, hasta la próxima, Malaga!
(autor zdjęć: K. Tarczoń)