W ostatnich dniach dość często przewijającym się słowem jest kanonizacja z racji dostąpienia tego zaszczytu przez naszego rodaka Karola Wojtyłę. Ciężko jest nie zauważyć setek (a może tysięcy) polskich i watykańskich flag w samym Krakowie. Przechodząc 26 kwietnia w okolicach Rynku i słysząc w oddali po raz kolejny „Barkę” (ograną chyba bardziej niż „Nothing else matters” w Trójce) lub, dla odmiany, katolickie utwory techno informujące, że Jezus mnie kocha, zrozumiałem jak ogromne emocje budzi w Polakach kanonizacja naszego papieża. Dlatego pomyślałem, że warto dowiedzieć się nieco o samej historii tego procesu. Samo słowo kanonizacja pochodzi oczywiście z łaciny i oznacza po prostu „ogłoszenie świętym”. Oznacza to, że można oficjalnie modlić się do takiej osoby o wstawiennictwo ponieważ, jako osoba o nieskazitelnej moralności i cnocie, jest ona nieco bliżej Boga od „zwykłych” ludzi i dzięki temu modlitwa ma większe szanse powodzenia (poglądu tego nie podzielają protestanci). W początkowym okresie chrześcijaństwa najprostszą drogą do zostania świętym była śmierć za wiarę. Jednak po krótkim czasie uznano, że osoba święta powinna dawać przykład wiernym również za życia. Jako że kult świętych był przez długi czas dość spontaniczny i niezbyt usystematyzowany, biskupi zdecydowali się na wprowadzenie kilku przepisów regulujących cały proces. Osoba mająca zostać uznaną za świętą musiała przede wszystkim:
1) Wykazać się niespotykaną cnotą i moralnością za życia. Za dowód często brano opowieści ludności i lokalnych duchownych.
2) Czynić cuda (przynajmniej 3). Najczęściej były to cudowne uzdrowienia.
3) Zostać beatyfikowana (ogłoszona błogosławioną) po swojej śmierci. Beatyfikacja różni się od kanonizacji tym, że zezwala na kult publiczny osoby, a nie go nakazuje.
4) Istniał również wymóg tzw. translacji. Nie oznacza to oczywiście, że biskupi korzystali z usług biur tłumaczeń. Termin pochodzi z łacińskiego translatio corporis i oznacza przeniesienie relikwii lub ciała świętego z jego grobu do bardziej reprezentatywnego miejsca kultu, np. kaplicy.
Pierwsza oficjalna kanonizacja miała miejsce prawdopodobnie pod koniec X wieku, aczkolwiek nie ma na to pisemnych dowodów. Warto wspomnieć, że papieżem-rekordzistą jeśli chodzi o wynoszenie ludzi na ołtarze jest właśnie Karol Wojtyła. Beatyfikował on 1345 osób i kanonizował 482 (w tym odpowiednio 130 i 9 Polaków). Warto dodać, że zmniejszył on liczbę wymaganych cudów z trzech do jednego. Ile osób z kolei zostało łącznie kanonizowanych do tej pory? Jeżeli ktoś (jak do niedawna ja) myślał, że grono świętych jest nieliczne i mamy ogromne szczęście być świadkami kanonizacji za naszego życia to może się nieco rozczarować. Ostrożne szacunki mówią, że liczba świętych i błogosławionych może dochodzić do 10 tysięcy. Żadna ceremonia nie zyskała jednak takiego rozgłosu jak ta z 27 kwietnia 2014.
(PG)