Dla nikogo chyba już nie jest tajemnicą, że napisana pod pseudonimem Robert Galbraith powieść „Wołanie kukułki” tak naprawdę wyszła spod pióra światowej sławy pisarki J. K. Rowling, znanej przede wszystkim jako autorka sagi o Harrym Potterze. Ta detektywistyczna powieść o zmaganiach Cormorana Strike’a z zagadką głośnej i niespodziewanej śmierci supermodelki zasługuje na uwagę nie tylko dlatego, że odkrywa zupełnie nowe, dorosłe oblicze Rowling, która przyzwyczaiła nas do literatury skierowanej przede wszystkim do młodego czytelnika. Równie (a może nawet bardziej) intrygujące dla polskiego czytelnika są jednak pomyłki kulturowe popełnione przez autorkę.
Sprawa dotyczy przede wszystkim pojawiającej się w kilku scenach postaci polskiej imigrantki o bardzo swojsko brzmiącym imieniu… Lechsinka. Lechsinka uosabia niemal wszystkie stereotypowe cechy Polki pracującej na Wyspach – z zapałem wykonuje zawód sprzątaczki, jest sympatyczna, atrakcyjna fizycznie, prostolinijna i niewiele rozumie po angielsku. Książkowe spotkanie z Lechsinką pokazuje smutny fakt, że nawet wielcy tego świata ulegają mocy stereotypów, przede wszystkim jednak obnaża zadziwiającą wprost i nietypową dla autorki ignorancję.
J. K. Rowling znana jest bowiem z niezwykłej dbałości o szczegóły. Na potrzeby wiarygodności swoich książek jest w stanie dowiedzieć się wszystkiego o funkcjonowaniu armii, systemu opieki społecznej czy o amputowanych kończynach. Skąd więc wzięła się Lechsinka? Czy to jakieś imię spisane ze słuchu? Dlaczego wywiad środowiskowy w tym przypadku zawiódł? Wydawać by się mogło, że na Wyspach mieszka i pracuje wystarczająco dużo osób polskiego pochodzenia, by autorka mogła się zorientować, że nie jest to imię szczególnie popularne w naszym języku. Również krótkie spotkanie ze słownikiem uświadomiłoby panią Rowling, że szanse na to, by jej bohaterka nie zrozumiała słów takich jak „detective”, są raczej niewielkie. Skąd więc wzięła się ta zadziwiająca postać?
Prawdopodobnie nigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie. Na szczęście przy okazji polskiego wydania „Wołania kukułki” tłumaczka Anna Gralak podreperowała błędy pisarki, Lechsinkę zamieniając na Lucynkę i nieco łagodząc dialogi. Kto wie, czy bez tych poprawek polscy czytelnicy przyjęliby książkę równie ciepło…
Wieść niesie, że w przygotowaniu jest już kolejna odsłona przygód detektywa Cormorana Strike’a – miejmy nadzieję, że tym razem obejdzie się bez podobnych pomyłek.
(KJ)