Pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy w mojej wsi nie było nazw ulic, tylko numery domów. Jednak postępująca urbanizacja sprawiła, że wkrótce, śpiąc wciąż w tym samym domu zamieszkałam na ulicy, której patronuje pewna postać związana historycznie z wsią. I to było szczęście. Kiedy bowiem dziś, po latach, spaceruję po miastach lub oglądam mapy dalszych regionów zastanawiam się, czy śmiać się, czy współczuć lokatorom.
Jednym z dość ciekawych przypadków jest numerowanie nie tylko domów, ale i ulic. W efekcie ludzie zamieszkują przy Pierwszej, Drugiej, Trzeciej (niczym w Nowym Yorku)… W miastach zaś powszechnie używa się określenia ul. Rynek czy ul. Plac X-a, które należałoby uznać z językowego punktu widzenia za raczej paradoksalne. Poza tym coraz powszechniejsze staje się nadawanie ulicom i różnego typu obiektom imion bajkowych bohaterów czy fikcyjnych postaci.
Nietypowe nazwy geograficzne nie się są jednak polską specjalnością. Nawet jeśli ograniczymy się tylko do terenu Europy, odnajdziemy kilka naprawdę interesujących przypadków. Pod względem długości nazwy sztandarowym przykładem z zagranicy jest z pewnością walijska miejscowość Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, przy której nawet rozpowszechniona niedawno nazwa islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull wygląda dość słabo. Dla Polaków nie lada wyczynem będzie także wymówienie nazw miejsc leżących u naszych południowych sąsiadów, które pozbawione są samogłosek, jak na przykład chorwacka wyspa Krk.
Niestety, w wielu przypadkach nie mamy wpływu na kreatywność językową osób tworzących te nazwy. Ale może tak jest lepiej – byłoby zdecydowanie nudniej, gdyby wszyscy mieszkali po prostu na Sosnowej, obecnej chyba w każdym mieście ul. Mickiewicza albo na Krótkiej…
MK