Od momentu powstania pierwszego polskiego tłumaczenia Alice’s Adventures in Wonderland Lewisa Carrolla minęło dokładnie 101 lat. W tym czasie do księgarń trafiło aż dziewięć przekładów tej powieści adresowanej zarówno do dzieci, jak i do dorosłych. Liczba ta jest co prawda zastanawiająca, ale język polski nie jest ewenementem w porównaniu z innymi – przykładowo w języku niemieckim powstało ponad 30 tłumaczeń tej pozycji.
Pytanie, które przychodzi na myśl w obliczu takich statystyk, brzmi następująco: Dlaczego tłumacze podejmowali się (i wciąż podejmują) kolejnych przekładów tej książki? Nie chodzi przecież tylko o odświeżenie języka, tak aby był on zrozumiały dla współczesnych czytelników – najnowsze trzy polskie przekłady powstały bowiem w przeciągu ostatnich pięciu lat. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest znaczne nasycenie tekstu elementami sprawiającymi duże problemy tłumaczom lub po prostu nieprzetłumaczalnymi. Należą do nich m.in. słowa nacechowane kulturowo, liczne neologizmy, idiomy i przysłowia typowe dla języka angielskiego, które nie mają swoich ekwiwalentnych odpowiedników w języku polskim.
Duży zbiór takich elementów stanowią chociażby same nazwy własne postaci występujących w powieści Carrolla. Ciekawym przykładem jest znany wszystkim uśmiechnięty, znikający kot, który w oryginale nazywany jest The Cheshire Cat. Imię to nawiązuje do angielskiego idiomu to grin like a cheshire cat, który u angielskiego czytelnika od razu wywołuje szereg skojarzeń. Polski czytelnik takich skojarzeń nie ma, dlatego aluzja kulturowa tego typu spędza tłumaczom sen z powiek. Wiedzą oni, że w podobnych sytuacjach kompromis w przekładzie nie jest możliwy – ucierpi wierność wobec tekstu albo jego sens. Starając się osiągnąć złoty środek, tłumacze biorą na siebie zadanie wyjaśnienia zagadki uśmiechającego się kota.
Autorka najstarszego przekładu powieści Carrolla, zatytułowanego Przygody Alinki w Krainie Cudów, stosuje na przykład zabieg polegający na dodaniu do opisu postaci cechy, jaką jest egzotyczne pochodzenie, co usprawiedliwia jego dziwne zachowanie – w jej przekładzie Cheshire Cat to „wielki kot angorski szczerzący zęby od ucha do ucha”. Na uwagę zasługuje także pomysł Antoniego Marianowicza, który dodaje do nazw własnych specyficzne opisy niewystępujące w oryginale – według niego kot ten powinien nazywać się „Kotem-Dziwakiem z Cheshire”.
Tłumaczeniem najwierniejszym wobec oryginału jest wersja Macieja Słomczyńskiego, który pisze po prostu o „Kocie”, lub o „Kocie z Cheshire”. W takim wypadku czytelnik dostaje co prawda informację o pochodzeniu owego kota, ale nie rozumie jego dziwnego zachowania. Zupełnie inną metodę obrała Jolanta Kozak, wykorzystując słowo „szczerzyć się” zamiast „uśmiechać się”. Dzięki temu uzyskała wyraz brzmiący podobnie do określenia „szczery”, co posłużyło jej za wytłumaczenie zachowania tego przedziwnego, znikającego zwierzęcia – jest to u niej „Szczere Kocisko, ponieważ szczerzy się od ucha do ucha”.
Nina Labocha