Kiedy nazwisko tłumacza pojawia się na stronie redakcyjnej książki, to jest to dla autora przekładu niezwykła chwila. Setki godzin pracy zostają wynagrodzone upamiętnieniem osoby, która dała życie publikacji w innym języku. Prawdopodobnie każdy tłumacz marzy o tym, aby nawiązać taką współpracę z wydawnictwem i by jego nazwisko stało się rozpoznawalne. Niestety nie każde umowy z wydawnictwami są tak satysfakcjonujące.
Tłumacz jako niezawodny partner
Niektóre wydawnictwa wydają się wymarzonym partnerem do współpracy. Podpisują z tłumaczami umowy na kilka lat, zapewniają dostatecznie dużo czasu na przekład publikacji oraz odpowiednie wynagrodzenie, płacą szybko i terminowo, wspierają tłumacza merytorycznie, umieszczają jego nazwisko na okładce i pozwalają mu na udział w promocji danego tytułu. Nie zawsze są to duże
i renomowane wydawnictwa, często zadowalające warunki współpracy oferują małe bądź średnie firmy, które wyznają zasadę, że bez stałego tłumacza-partnera nie uda się wydać dobrej książki.
Tłumacz jako jednorazowy wykonawca
Inny model biznesowy przyjmują wydawnictwa, którym nie zależy na owocnym układzie partnerskim z tłumaczem. Często ważniejsza niż jakość tłumaczenia jest dla nich data wydania publikacji, która powinna zbiegać się na przykład z premierą filmową. Wiąże się z tym sztywny deadline, który zostaje narzucony tłumaczowi, a to sprawia, że pracuje on pod presją czasu i może przekładać się to na jakość tłumaczenia. Ponadto przyspieszone tempo pracy tłumacza często nie jest adekwatnie wynagradzane. Jednak najgorszy jest fakt, że takie wydawnictwa oczekują przeniesienia praw autorskich z tłumacza na wydawnictwo.
Prawa tłumacza
Podejmując współpracę z wydawnictwem, tłumacz musi być także świadomy, że czasami dochodzi też do łamania jego praw: w procesie wydawniczym brakuje korekty autorskiej tekstu, wprowadza się do niego zmiany bez konsultacji z tłumaczem, sprzedaje się książki po upływie licencji na przekład i tym podobne. Można przywołać także inne, niekiedy trudne do uwierzenia praktyki wydawnictw: aby nie płacić tantiem tłumaczom, którzy przełożyli bestseller, wydawnictwa decydują się po prostu na ponowne przetłumaczenie publikacji przez kogoś innego (tłumacze mają prawo do podwyższenia wynagrodzenia w przypadku rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy praw autorskich). Inną praktyką jest tłumaczenie książek z języków rzadkich – czasami nie robi się tego z języka oryginału, ale z istniejącego już przekładu na język popularniejszy, ponieważ tak jest taniej i szybciej.
Jak widać współpraca między tłumaczem a wydawcą może być różna – opłacalna i satysfakcjonująca lub wręcz przeciwnie – spędzająca sen z powiek. Niekiedy wiele zależy od zwykłego szczęścia, gdy tak naprawdę przypadkowo tłumaczowi uda się nawiązać uczciwą współpracę. Dużo dobrego
w sprawie umów pomiędzy tłumaczami a ich zleceniodawcami mogłyby wprowadzić dyrektywy regulujące prawa tłumaczy, na które wciąż niestety czekamy. Dlatego na ten moment trzeba liczyć na to, że wydawnictwa oferujące pracę tłumaczom będą opierać się na kodeksie dobrych praktyk.
Źródło: https://www.granice.pl/publicystyka/wywiad-z-rafalem-lisowskim-sytuacja-tlumaczy-literatury-w-polsce/2044/1